niedziela, 24 lutego 2013

Requiescant In Pacem, Avus Silvanus

Niniejszym ogłaszam, ze Dziad Borowy umarł był i nie wróci. Nie mam na to chwilowo czasu, w dodatku w erze Fejsbunia przepływ ciekawostek jest żwawszy, niż harcerskie potupajki pedałów z Korpiklaani, więc aktualizacja bloga raz na miech-dwa mija się niestety z celem. Odchodząc polecam zdecydowanie linek: https://www.facebook.com/necroknypslaughter Na zakończenie jeszcze macie przykazanie, żeby was ręka boska broniła słuchać Debilish Impressions i czytać Atmospheric, bo od tego robi się kiła mózgu. Over and out. Dziad B.

sobota, 12 stycznia 2013

Już wkrótce Polska będzie drugą Japonią...

...ale bynajmniej nie idzie tu o jakowyś gwałtowny sus technologiczno-ekonomiczny. Obserwacja zawarta w tytule posta nawiązuje raczej do niewesołych myśli, jakie wywołała we mnie gwałtowna (a niepowetowana) świadomość istnienia tego czegoś:
VICTORIANS powstał w 2010 roku i skupił wokół siebie muzyków znanych z Noxiferis, Axis Mundi, Nemezys, Psyklon Trip. VA’S to nie tylko muzyka symfoniczno-metalowa z niepowtarzalnym wokalem Eydis, ale również zwrot w stronę wizualności – ważna jest synestezja – zmysły muszą zostać wciągnięte w wir doświadczenia! VICTORIANS to projekt inspirowany kulturą XIX wieku oraz wszystkim, co z tego źródła wyrasta. My wierzymy, że sztuka może odmienić ludzkie życie i świat wokół nas, który w swoim pośpiechu ślizga się jedynie po powierzchniach prawdziwych wartości, będąc jak wielki gorset, który trzeba rozciąć, aby znaleźć miejsce dla urzeczywistnienia swoich fantazji, I co? Słabo? Synestezja, taka jego owaka mać! Na kolana! Jak jeszcze dodam, że owa banda cioć (i jedna pipa) wypisuje, że są tysiącletnią lożą wąpierzy, to już nic nie pozostaje, jak tylko iść do stodoły, stryk u powały wiązać... A sama muzyka? A taż to bidny para-gotycki pseudometal, będącym jakiś nieszczęśliwym i tragicznym zderzeniem Nightwish (moja koleżanka, która akurat tak dla odmiany jest klasycznie kształconą śpiewaczką powiada, ze jej się nóż w kieszeni otwiera, kiedy [tu cytat] "to wycie ktoś nazywa operą"...), Rhapsody (zwłaszcza w kontekście bajań o symfonii i używania tego zwrotu a'propos paranormalnej ilości przesłodzonych klawiszy) i próbą kartoflano-cebulastego przeniesienia na rodzimy grunt patentów wizualno-koncepcyjnych stworzonych w japońskich przysiółkach przez pederastów z Versailles i Gargoyle (skośne gaje też opierają imaż na pierdołach o chodzeniu po ziemi od miliona lat i kłopotach z tożsamością płciową)... Zresztą, co ja wam będe mówił, niech przemówi sam zespół (w wywiadie, którego pierdolnąć raczyli dla Psycho):
Wasz image oscyluje w klimatach wiktoriańskich ... czy to pomysł jednorazowy czy też stała konwencja dla Waszej grupy? Victorians: Myślę, że ta epoka nie została wybrana przez nas przypadkowo i, w jakimś stopniu, określa naszą wspólną estetykę wizualną, do której będziemy stale nawiązywać (ta estetyka często ukryta jest w dziełach kultury i nauki). Cały czas pracujemy nad nowymi strojami, które nadal stylem nawiązują do tej epoki :) Pozwolę sobie przy tej okazji wspomnieć iż coraz śmielej spoglądamy w kierunku konwencji steam-punk
Skąd taki pomysł na taką a nie inną nazwę zespołu? Czy Aristocrats’ Symphony jest pewnego rodzaju uzupełnieniem tej nazwy? Victorians: Victorians określa nas jako grupę oraz pewną stylistykę natomiast Aristocrats’ Symphony w pewnym sensie nawiązuje do tego jak postrzegamy siebie jako artystów oraz określa styl muzyczny, który wykonujemy, czyli “symfoniczny” jako, że miłujemy się w bogatych aranżacjach orkiestralnych :)
Kurwa twoja blada mać, typie, gdzieś ty był, jak w twojej szkole specjalnej odbywały się lekcje j. polskiego? Miłować możesz kogoś (na przykład kolegę z zespołu), w czymś to możesz być co najwyżej rozmiłowany. Poza tym co ty za fleki dupcysz o "bogatych aranżacjach orkiestralnych" (orkiestrowych, ciulu niemyty!!!!), skoro za całą orkiestrę robią wam klawisze? Poza tym co to za "Aristocrat's Symphony"? Słyszał kiedy kto o symfonii chłopskiej, albo mieszczańskiej? Esz... Wychodząc tedy naprzeciw oczekiwaniom zespołu Victorians względem odbioru ich działalności, postanowiłem spojrzeć na warstwę wizualną i w imię synestezji postawić ją w nieco innym, pełnym subtelności i kontekstów świetle...
OCENA DZIADA BOROWEGO: 5 moszn (SZTUKA! ZRESZTĄ W WYWIADACH NASI WIKTORIAŃSCY HUNCWOCI TEŻ NIEŹLE DAJĄ PO PIŹDZIE. OOOOOJ OBAWIAM SIĘ, ŻE SZTUKMISTRZ V. I JEGO WESOŁA GROMADKA NA DŁUŻEJ ZAGOSZCZĄ W GĘSTWINIE DZIADKOWEGO BAJORKA...)

sobota, 21 lipca 2012

Jo ho ho i butelka barbituranów!

Dziennik okrętowy korwety "Dziad Borowy", 21.07.2012:

Już trzeci tydzień płyniemy i nic. Flauta. Nawet zefirka lekkiego, morze jest spokojne, jak "How Fortunate the Man with None" Dead Can Dance i podobnie rozwlekłe. Kapitan nerwowo przechadza się po pokładzie, skubiąc wąs, poprawiając kordelas i zważając, żeby mu hak, co go ma zamiast kończyny górnej, nie zardzewiał. Pal sześć brak wiatru bowiem, ale nam najbardziej potrzeba jednak adwersarza do przeprowadzenia abordażu, do króćset beczek śledzi!!!! W końcu, na prochy Ślepego Pew, jesteśmy nie znającą strachu zgrają krwiożerczych bukanierów! Pijemy rum, napadamy na bliźnich pławnych i chodzimy spać po dobranocce! To nami straszy się dzieci, mamy po 5 bab w każdym porcie i trudnimy się byciem bandytami. To o nas w końcu jedne ze swoich najlepszych płyt nagrał Running Wild, a Korrozia Metalla miażdżyła słuchaczy poświęconym nam wałkiem "Веселый Роджер". Ostatnio jednak nasz PR jest czarniejszy niż bandera Wesołego Rogera, a to za sprawą grupki buców, pochodzących ze znanego z dostępu do morza miasta Poznania. Owe chłystki meduzoidalne zwą się wielce przeskurwiale Kingdom Waves i uprawiają coś, co określają trzema słowami, które ni chuja do nich nie pasują. Te słowa to "symfoniczny", "piracki" i "metal". Zacznijmy od "symfoniczny":


No czyż to nie jest symfoniczne? Taż to wprost symfonia symfonii! Przecież wiadomo, że symfonia to nie monumentalne dzieło muzyki poważnej, wykonywane na orkiestrę składającą się z od kilkunastu do niemal stu instrumentów, podzielone na 3 (klasyczna) do 5 (współczesna) części, trzymających się pewnych zasad dramatugii, tylko wtedy kiedy zespół w instrumentarium wykorzystuje klawisze i sample MIDI (najlepiej, jeśli gra na nich mydłek, podpisujący się "Lord Wizzard", a w rzeczywistości zwący się Michał Bąk...). Jak już w naszej pirackiej załodze, co to morza w życiu nie wąchała zadomowi się już Lord Bąk, możemy przejść do poważnego korsarstwa, czyli rozboju morskiego, będąc groźnym pirackim skurwysynem. Żeby wszyscy widzieli, jak bardzo krwiożerczym bukanierem jesteśmy, należy zrobić sobie kilka zdjęć. Pirackich, rzecz jasna.
(Yo, here comes tha neighbourhood, biatchezz! Look't ma gunz!)

(O, a tu mieszkam, z mamą, Dorotką i psem...)

(Mewy z fotoshopa... Ja pierdolę...)

Ciekawe na jakim odpuście chopy dorwały te figlarne fatałaszki? Zwłaszcza te spedalone żaboty faktycznie dają rade przy budowaniu wizerunku morskich bandytów...
Najgorsze jednak, że ta banda cioć z podmalowanymi oczkami, Lordem Michałem na klawiszach i niejakim Tommym Roxxem na basie (kolo został wyrzucony za ćpuństwo z tak przeraźliwie chujowej kapeli, jaką jest Crystal Viper... Resztę sami se dopowiedzcie...), zakutana w połowę spisu inwentarza teatru w Poznaniu twierdzi zawzięcie, ze te ich przesłodzone pierdy dla homoseksualistów mają cokolwiek wspólnego z metalem. Muzyką niejako z rozdzielnika zakładającą jakiś ciężar, jakąś agresję i jakąś energię, że o wiodącej roli gitary miast klawiszy nie wspomnę...
Ciężki jest los pirata. Zwłaszcza, jeśli za reprezentanta w kulturze ma bandę kolesi, wyglądających jak synalkowie pary prowincjonalnych drag queens w stylu glamour... Ech, szczury lądowe, jakby was dorrrwał nasz kapitan... I jeszcze ta flauta... Arrrrrrr!!!!!!


Ocena Dziada Borowego:
5 moszn - Zasłużyliście, pizdanty. Za chujową nazwę, kretyński image, mdło-słodką paramuzykę, która metalowi nawet jajec nie wąchała i podkreślanie na każdym kroku, jakie to te wasze klawiszowe wstrząsy nie są sztuką przez duże "Sztu"... Proponuję wreszcie zrobić to z jakąś kobietą, bo osiągnięcie dojrzałości płciowej bardzo pomaga w zaprzestaniu prowadzenia zabaw w piratów w wieku około 30 lat...

DZIAD ZAZNACZA, ŻE KUREWSKO LUBI DEAD CAN DANCE I UTWÓR "HOW FORTUNATE THE MAN WITH NONE", UŻYTY W POWYŻSZYM WPISIE W CELACH METAFORYCZNYCH.



niedziela, 8 lipca 2012

Ale głupi ci Finowie...

...no bo jak to inaczej podsumować? Ja wiem, wiem, Impaled Nazarene, Beherit, Barathrum i kilku innych notorycznych zawodników, ale to to to to dość skutecznie sra im w papier i czyni obciach z pochodzenia z kraju wódki i świętego mikołaja.

 Panowie (i pani) nazywają się po chuju fest oryginalnie, czyli HB i grają.... ckliwe, klawiszowo-gitarowe pseudometalowe podkłady pod potok fantazji masturbacyjnych wokalistki na temat jednego takiego izraelskiego cieśli-separatysty, który około 2000 lat temu zbiegł z miejsca pochówku i ponoć był swoim własnym ojcem. Weźmy taki przebój, pt."Jesus Metal Explosion" (...jego mać...). Uwaga, trzymać się czapek!
Przemoc, dziwki! Pani oświadczająca grupie księży w kapturach "If he is not in me I cannot love you" sprawiła, że wasz Dziad, chociaż niemłody, przypomniał sobie jak jedna rusałka (ten ją rusał, tamten ją rusał...) tłumaczyła mu w podobny sposób swoje skłonności poligamiczne. Rzućmy więc okiem na tekst do tego opus dei...


Jesus!
The name that makes me frantic, I'm in panic.
[To ty tego Jezusa w końcu lubisz, czy na sam dźwięk jego imienia dostajesz ataku paniki?]
Need I use His name or is there any other way to say it.
I talk at ease with you.
The weather's great, and my work is fine.
We can discuss your health and my family.
[That was sooooo Metal....]
But when it comes to that certain name.
I can't say Your name.
Need You be called Jesus, could I just say God or the supreme power.
[Czekej, bo się pogubiłem. Ty gadasz z jakimś typem o pogodzie i nagle odczuwasz potrzebę nazywania go Jezusem, czy gadasz z Jezusem o pogodzie i pracy? W obu przypadkach sugeruję konsultację z lekarzem lub farmaceutą...]
Even thought I know Your words "I am the way, no one comes to the Father expect through Me".

When the Jesus metal explosion hits.
I will come to hear and see.
My ways, my rights become Your way, Your will, from then on.
I can't be ashamed of Your name.
Jesus, You're so good to me.
You calm the storm, now I belong.
There's no dead ends in You.
Let Your name be the highest.

So I'm the greatest of warriors!
I spread terror with my war face.
I always reprimand sinners.
Wonder when did I forget that...

God in me loves, He doesn't hate.
[Czy ktoś też zauważył pewną sprzeczność między tym wersem, a tymi czterema, gdzie pani piszczy o sianiu terroru wojenną twarzą?]
God in me gives, He doesn't take.
God in me is patient.
Can I say that He is in me?
[Hyhyhy...Sprawa robi się rumiana, prawda, Petrerze Steele'u?]
If He is not in me, I cannot love you.
If I cannot love you, I talk of Him in vain.
[I tera cała sala z nami: "Would you suffer eternally or internallyyyyyy..."]
For my words will be empty for the lack of His changing power.
[Changing power? W "South Parku" było tylko o Master Carpenter Skills]

When the Jesus metal explosion hits.
I will come to hear and see.
My ways, my rights become Your way, Your will, from then on.
I can't be ashamed of Your name.
Jesus, You're so good to me.
You calm the storm, now I belong.
There's no dead ends in You.

Salvation is found in one name.
For this reason there's no shame.
When the Jesus metal explosion hits.

W sumie to dość przerażające, kiedy ta pani tak przeskakuje w wewnętrznie sprzecznych wywodach o tym, że dostaje telepicy od imienia bozi, ale on prostuje jej ścieżki (chyba zwoje w mózgowiu...).Ale co ja ta się będę znęcał nad jakimiś piątoligowymi Fińczykami, skoro wiadomo, że w temacie "przystanek Jezus" king can be only one...

OCENA DZIADA BOROWEGO:
4 moszny - Łen de dzizus metal eksplołżyn hic....

wtorek, 3 lipca 2012

Jak to na wojence ładnie, czyli krasnal, fotoszop i Źrebię

Na pewno, drogie dziatki, kojarzycie nazwę wrocławskiego ansamblu dymanego po wielekroć pt. Grimlord. Wiadomo o nim, że prowadzi go Źrebiec la Picard, że ego ma on nieprzystające do tego, co jego hałastra wyprawia muzycznie, a także, że posiadł on pewne umiejętności w kategoriach "obsługa Photoshopa" i "komunikacja w języku angielskim", które to umiejętności są w stanie rozkurwić szarżującego odyńca masą. Przykład? A prszszszsz...
(zdjęcie przedstawia Źrebię pieszczące czaszkę od jelenia, podrobione przezeń w Photoshopie)
(Nowa fota składu mocarnego Grimlord)

 Photoshop zaliczon, teraz j.angielski. 
!!!!!UWAGA, POZOR, WNIMANIE, ACHTUNG!!!!!
Poniższy materiał to w chuj mocny stuff. Wywiad, który Bartosz przeprowadził sam ze sobą przy pomocy symulatora mowy IVONA, pod nieobcność mamy w domu. Przed obejrzeniem radzę zaopatrzyć się w coś na uspokojenie.


Widzimy więc, że nie mamy do czynienia z byle zawodnikiem na pół gwizdka. No bo, na zdrowy chłopski rozum, jeżeli ktoś tytułuje płytę swojej kapeli "Dolce Vita Sath-An-As"....
 I mógłbym się jeszcze tak długo wyżywać, pastwiąc się nad niedawno odkrytym pod wpływem Sabatona głębokim patriotyzmem Bartha la Źrebca, jego skłonnością do mówienia o sobie w trzeciej osobie i udawaniu, że jego (mieszcząca się w całości na domowym kompie) firemka pt. Trident Harmony, to jakaś gigamegasuperhiperkorporacja, ale my tu gadu gadu, a Źrebię tymczasem poczuło, iż talentu zbywa mu nie tylko jako muzykowi i ekspertowi od Photoshopki przez duże G, ale odkrył chłopina jeszcze, że reżyserem jest nie gorszym od Szpilberga, czy innego Łudialena. Co z tego wynikło? Zapraszam państwu na trailer filmu, pt."Rutterkin". Jezusmarjajózefieśfjęty....


Z opisu:
"Rutterkin"zakończony jest w 100%! Montaż zajmuje bardzo dużo czasu, ale warto czekać ponieważ będzie to mocne uderzenie butem z metalowym podbiciem na szczękę. Jest to pierwszy projekt wojenny z  tak unikalno-oryginalną fabułą której wcześniej napewno  nie widzieliście! Ciekawa obsada, mroczne tereny, lasy, zabójczo niebezpieczne budowle, koszary, fabryki, bunkry. Bitwy pomiędzy partyzantami ,brygadą kosynierów a ss-manami. Dramat zwykłych ludzi oraz perypetie podczas kręcenia sesji.  Zobaczymy też elementy fantasy zaczerpnięte z mitologii słowiańskiej. Pojawią się statyści z projektu "Vain Attempts" oraz kawałki zespołu Grimlord z najnowszej produkcji "V-Column"

"Rutterkin (Leszy) – projekt fantasy nakręcony na przełomie kwietnia i listopada 2011 roku. Składa się z 11 epizodów.

1.ZŁY OMEN /Bad Omen/ 2.ZNIEWOLENI /Ties That Binds/3.PODEJRZANY OSOBNIK /Prowler/4.KOSA RUTTERKINA  /Scythe of the Rutterkin/5.SKOK PRZEZ DWIE GRANICE /Jump through two borders/6.BELWAR /Belwar/7.GENERALNA GUBERNIA /General Government/ 8.SZALONY MAJOR /Mad Major/9.ZAGŁADA /1000 tons of the bones/10.NIKIFOROV /Nikiforov/11.NIEBEZPIECZNE SPOTKANIE /Dangerous meeting/

Akcja rozgrywa się w Polsce XX wieku. Okupanci zajmują kraj zwalczając przy tym regularnie partyzantów,głównie z niedobitków Wojska Polskiego oraz innych osób, którym udało się uniknąć aresztowania przez władze nazistowskie lub sowieckie. Projekt dodatkowo nawiązuje do legendy Dziada Borowego. W polskiej mitologii Borowy, Leszy czy Leśnik jest duchem lasu, panem i władcą zwierząt w nim żyjących. w fabule borowy /Rutterkin/ wspiera polskie "brygady kosynierów" jak i "brygadę śmierci". Dokładnie od chwili kiedy to niemcy likwidują namiestnika który przechowywał cenną dla formacji: "miedzianą kosę".Symbol polski tak zwany artefakt wykuty na cześć bohaterów insurekcji kościuszkowskiej z 1794 roku. Brygada kosynierów czuje się bardzo upokorzona i chce ją odzyskać za wszelką cenę."




OCENA DZIADA BOROWEGO
5 moszen - ja wszystko mogę wybaczyć. Że Źrebiec funkcjonuje we własnej rzeczywistości, w której jego zespół jest traktowany przez kogokolwiek poważnie też jestem w stanie. Nawet to, że pacan wziął się za kręcenie filmów wojennych. Ale wiedz ciulu w pizde trąbiony, że fragmentu "Projekt dodatkowo nawiązuje do legendy Dziada Borowego" nie wybaczę ci, choćby mi rabatka przed chałupą chujami porosła...



poniedziałek, 2 lipca 2012

The Return...

 No i stało się. Po kilku latach ciszy, przerwanych garsteczką wpisów na blogu tworzonym przez chwilę dla HeavyMusic.pl, popatrzyłem na obecny stan globalnej sceny metalowej i w tym momencie decyzja została ostatecznie podjęta. Wracam, bo poziom sączącego się zewsząd para-gitarowego gówna przekroczył był masę krytyczną. Możecie wyciągać pokitrane w tapczanach sztandary i wykopywać kałachy z ogródka. Dziaduniowa polana znów otwiera swe niegościnne podwoje.
 Organizacyjnie pozostaje bez większych zmian: będą Killer Klowns from Outer Space, będzie Kącik Poezji im.Josefa Mengele, Rypcenzje itp. Oczywiście mosznowy system ocen jest sprawą wieczystą. Dla przypomnienia:
1 moszna - Jakby startował w konkursie na największą pierdołę świata, toby drugie miejsce zajął. Dlaczego drugie? Bo taka pierdoła...
2 moszny - Srogie grzyby, ale to jeszcze nie to
3 moszny - Cytując klasyków: "skubi jabadubi, kto cię spłodził, ty chuju?"
4 moszny - W jakiej parafii chrzczą skurwysynów, zdolnych do czegoś takiego?
5 moszen - Łomatkobosko, jezuniubrodatyyyy...
 Jako pierwszy smaczek niechaj pójdzie wybitny teledysk wybitnego zespołu, pt. Mortuum. Zastanawiam się, czy tego gorzej jest słuchać, czy oglądać? I co między uszami muszą mieć ci, dorośli w końcu, ludzie, żeby wypierdalać z siebie podobnego kalibru kulturowe odpowiedniki chorób wenerycznych?

OCENA DZIADA BOROWEGO:
3,5 moszny - co by się darzyło!